czwartek, 7 sierpnia 2014

1. Pilot

                       Patrzył jak do domu na przeciwko wprowadza się nowa rodzina. Veronici nie było w domu, więc miał nadzieję, że nie dowie się o nowych mieszkańcach. Jednak żmudne były jego prośby, bo jak na zawołanie z samochodu wyszła niska blondynka z anielską twarzą. Zakrył zasłony i odetchnął głęboko. Jego siostra znowu będzie ściągała na nich niebezpieczeństwo, znowu będzie musiał przechodzić to samo co z Michealem. Znowu będzie musiał opowiedzieć o swoich podejrzeniach Williamowi. A wtedy ani oni, ani ich gatunek, ani ludzka dziewczyna nie będzie bezpieczna. Miał cichą nadzieję, że może  jednak dom i okolica nie spodobają się nowej rodziny i wrócą skąd przyszli. 
                      Poczuł jak ktoś wskakuje mu na plecy i odrobinę się zirytował. Jego siostra przeżywała przybycie nowych mieszkańców.
- W końcu będę miała normalną przyjaciółkę!- pisnęła zadowolona i zaczęła latać po pokoju. Dobrze, że zdecydował się zasłonić zasłony. Sprowadził ją z powrotem na ziemię. Odgarnęła ciemne włosy za ucho i dalej szczerzyła się do swojego starszego brata.
- Nie powstrzymam cię? I tak ją poznasz?
- Tak!- zachichotała i wybiegła z pokoju. Wszystko będzie inne.
                      Ponownie spojrzał przez okno i uśmiechnął się. Blondynka właśnie odgarniała przedramieniem włosy, które za chwilę i tak spadły na jej czoło. Do piersi ściskała małego pieska- buldoga francuskiego, który jeszcze nawet nie otworzył oczu. Nagle odwróciła się w jego stronę, patrząc wprost w jego ciemno fioletowe oczy. Uśmiechnął się lekko, nie wiele myśląc. Tak, to wszystko będzie trudniejsze. 
Nie pozwolę, aby coś ci się stało. 

*Nie pobijcie mnie dlatego, że pomysł na opowiadanie zebrałam trochę, bo nie w całości, z książki Obysydian. Kocham!